niedziela, 6 stycznia 2013

Rozdział 5

Zawiodłam się :(( Myślałam, że poprzedni rozdział to jeden z najlepszych, a tam tylko 18 komentarzy - buuu :( No nieważne :D Liczę na to, że teraz każdy kto przeczyta skomentuje, bo każdy (nawet niezalogowany w Google) może komentować xD Trzymam kciuki za szczere opinie - chciałabym by były jak najlepsze, ale trochę krytyki mi nie zaszkodzi ^^ Nie przeciągając rozdział dla wszystkich czytający, a w tym (jak zawsze :P) dla OliFFki ♥, Wiktorii ♥, Destiny Chase, Nessie, ~ Miony, Lily Lou oraz Honeyed Girl <33 Polecam blog OliFFki http://ginny-and-draco-magic-love.blogspot.com/ :) Zapraszam na rozdział piąty...


V ~ "Oczy są po to by patrzeć, dusza jest po to by pragnąć."


~ ~ ~ 

"Cyzia... Moja mała Cyzia..." - Bellatrix siedziała na fotelu w gabinecie Dumbledore'a. Ręce jej się trzęsły, nogi dygotały, a po całym ciele przebiegały jej ciarki. W zaciśniętych dłoniach trzymała maleńki bucik.
- Bella... - szepnęła cicho Andromeda kładąc jej rękę na ramieniu.
Brunetka podskoczyła na miejscu i zwróciła zapłakane oczy w kierunku młodszej siostry.
- Musimy powiadomić rodziców...
Dziewczyna spojrzała na nią z mieszaniną zdziwienia i przerażenia.
- Oszalałaś... - wymamrotała. - Jeśli się dowiedzą to mnie pochowają żywcem.
- Nie mów takich głupot. - skarciła ją.
- A myślisz, że co? Przyjadą do Hogwartu, przytulą mnie, powiedzą, że nic się nie stało i odjedziemy stąd na magicznych jednorożcach?
- Wiesz...
- Andziu, to już nie jest śmieszne. Wiesz dobrze, co może mi za to grozić... Wiesz jaki jest tata. Wiesz, prawda? No właśnie. Więc dajmy temu pomysłowi spokój. Zrobimy to tylko w ostateczności... Kiedy już żadnego wyjścia nie będzie.
- Więc... Jaki masz plan?
- Na razie? Żadnego. Ale spokojnie, kochana. Damy radę.
Przytuliły się. Ktoś odchrząknął. Obróciły się szybko. Nad nimi stał dyrektor. Jego długa, brązowo-siwa broda sięgała pasa, patrzył na nie z troską znad okularów połówek. Miał na sobie ciemnoniebieską szatę podróżną, chyba gdzieś się wybierał, ale niespodziewana wizyta sióstr zatrzymała go na dłużej. Obie wstały. Profesor nie należał do ludzi niskich, więc Andromeda ledwo co mogła zobaczyć zmarszczki na jego czole. Bellatrix była prawie o głowę od niego niższa, ale z dumą wpatrywała się w jego twarz. 
- Moja droga... - wyszeptał ochrypłym głosem. - Właściwi ludzie są już powiadomieni. Nie martw się o nic i idź spać.
Nastolatka była sparaliżowana. Co ma niby zrobić? Temu staremu gnomojadowi łatwo tak mówić. On nie czuje się winny za zaginięcie własnej siostry... On nie czuje tego co ona... On nie musi zmagać się z koszmarem, że torturują gdzieś członka jej rodziny... Kogoś tak jej bliskiego... Nie miała siły na sprzeciw.
- Kto został wysłany? - spytała ze smutkiem w głosie.
- Alastor Moody.
- Dziękuję. - i opuściła pomieszczenie.
Nie wierzyła, że ten świr z wariatkowa da radę co załatwić, wiedziała, że sama musi zacząć coś robić, ale po co zwierzać się z tego dyrowi? Szła w milczeniu nie zauważając Andromedy kroczącej obok jej ramienia.
- Bella, tędy... - szepnęła kiedy brunetka zaczęła wspinać się po krętych schodach do wschodniej wieży.
- Nie teraz.
- Idę z tobą.
- Nie tym razem... Chcę być sama.
Dziewczyna spojrzała na nią z żalem.
- Spokojnie... Nie zamierzam nic zrobić.
- Obiecujesz?
- ... Obiecuję.
Rozstały się. Dziewczyna włóczyła nogami spacerując po pustym korytarzu. Zero śladu choćby Irytka, zero śladu pani Norris, czy tego zgreda Filcha... Nikogo. Nawet duchy zdawały się siedzieć uśpione w jednym kącie. Pierwszy raz w życiu czuła, że jest sama. Ona i jej problemy. Po raz pierwszy poczuła taki głęboki żal, po raz pierwszy coś aż tak bardzo uciskało jej żołądek i serce. Oparła się głową o ścianę, łzy mimowolnie napłynęły jej do oczu. Nie chciała się rozklejać... Po pięciu minutach jednak już płakała jak dziecko. Żaden z jej znajomych nie poznałby jej wtedy. Nie wiedziała co się dzieje. Po prostu pogrążyła się w tej tęsknocie jak jeszcze nigdy w żadnym innym uczuciu. Wnet poczuła czyjąś dłoń na ramieniu. Odwróciła się powoli i spojrzała w ciemne oczy tak dobrze znanego jej bruneta. Objął ją w pasie i przyciągnął do siebie. Byli tak blisko... Ale coś się stało, z tych samych tęczówek zniknął zwykły blask pożądania i dało się ujrzeć w nich jakby troskę. Przytulił ją czule. Zamknęła powieki i wtuliła się w jego ramię, pogładził ją po głowie. Ten nadęty baran był tam wtedy kiedy nikt inny nie mógł.
- Czego ty chcesz Dołohow? - wymamrotała drżącym głosem uśmiechając się lekko.
- Tylko twojego szczęścia. 

* * *

Bellatrix stała przed lustrem w dormitorium i patrzyła się krzywo w swoje odbicie.
- Ugh, wyglądam jak potwór. - mruknęła do siebie i zabrała się za wykonywanie czynności związanych z poranną toaletą. 
Jeszcze przed wyjściem z pomieszczenia zebrała swoje książki, spryskała się liliową mgiełką i splotła włosy w roztrzepanego kucyka. W Pokoju Wspólnym ujrzała Antonina. Posłała mu jeden z uśmiechów, o których nie miała bladego pojęcia, że umie je wykonywać i ruszyła za Alecto na śniadanie. Dochodziły już do stolika kiedy...
- Bells siadaj z nami! - rozległ się chłopięcy głos.
- A spadaj! - krzyknęła i zajęła miejsce koło siostry Carrow.
- Jesteś jakaś dla niego dzisiaj milsza... - mruknęła podejrzliwie.
- Dla kogo?
- Dla tego debila, który nie docenia rodzin czystej krwi.
- On je docenia... On tylko...
- Widzisz i znowu go bronisz!
- Ja...
- Bellatrix!
- Zamknij się, Dołohow!
- Nie widzisz, że rozmawiam, kretynie? - pisnął damskim głosem naśladując jej ruchy.
Piętnastolatka wyciągnęła różdżkę.

* * *

- Panie profesorze! To nie byłam ja... - mruknęła cicho stojąc w gabinecie Slughorna.
- Cicho Black, doskonale cię widziałem. To było w Wielkiej Sali młoda damo, już się nie wykręcisz...
- Czy ja wyglądam panu na kogoś, kto rzuca w denerwujących Ślizgonów owsianką? Nie, lepiej niech pan nie odpowiada...
Stojąca obok Alecto zaśmiała się cicho. Nauczyciel eliksirów skarcił ją spojrzeniem.
- Posłuchaj mnie Bellatrix... Zaginięcie twojej siostry również wywarło na mnie duże, negatywne wrażenie...
- Niech pan nie opowiada głupot! - wrzasnęła. - Pan nie wie jak ja się czuję!
- Wiem... I rozumiem cię dosko...
- WŁAŚNIE NIC PAN NIE ROZUMIE! NIC!!! - wydarła się i ze łzami oczach wypadła z pomieszczenia.
Pędziła na oślep. Mijała ruchome obrazy, które krzyczały na nią z oburzeniem. Jak uczennica może się tak zachowywać? Nie zważała na to, biegła po prostu przed siebie. Stanęła przed jakąś ścianą i zaczęła biegać w kółko myśląc "chcę mieć odpowiedź... chcę mieć odpowiedź... chcę mieć odpowiedź...". Nagle ni stąd, ni zowąd tuż przed jej nosem pojawiły się drzwi. Nacisnęła ostrożnie klamkę i weszła do środka. Rozejrzała się po przestronnym pomieszczeniu zawalonym po sam czubek księgami wszelkiego rodzaju. Były różnej wielkości, kształtu i koloru. Małe i duże, czerwone i zielone, obdarte i podpalone, stare i nowe, rozklejone i popisane, z ruchomymi i martwymi obrazkami... Pomiędzy największą i najbardziej zawaloną stertą, a tą najmniejszą z najwyraźniej bardzo często używanymi książkami, stał ogromny fotel ze złotym oparciem i różowymi poduszkami. Podeszła do komody, która zajmowała miejsce tuż przy drzwiach. Przejechała palcami po zakurzonej szybie i gdzieś za nią ujrzała mały kryształ. Swoim zwyczajem wyciągnęła po niego rękę. Wtedy stało się coś nieoczekiwanego. Z przeciwległego końca pokoju ze ściany wyfrunęła biała postać. Zaczęła wolno zbliżać się do dziewczyny, wyprostowała palce w przywołującym geście. Miała kościstą twarz, a bił od niej chłód gorszy niż w towarzystwie dementora. Upiór był kilka centymetrów od niej. Prawie czuła jego oddech na szyi... Krzyknęła. W ostatniej chwili dopadła klamki i wyślizgnęła się na korytarz. Wpadła prosto na...
- Yaxley! - wrzasnęła podnosząc się z podłogi i sięgając po różdżkę.
Uniósł wysoko brwi wpatrując się w nią szyderczo. Urwał dopiero wtedy gdy natrafił spojrzeniem na brylant iskrzący w jej dłoni.
- Skąd to masz? - zapytał prosto z mostu.
- Ja... Znalazłam... W toalecie.
- Kłamiesz. - syknął.
Nie zważając na nic, wyciągnął rękę i popchnął ją na ścianę. Przygwoździł ją do niej całym ciężarem swego ciała i zaczął wyrywać jej przedmiot. Chowała go za plecami, za głową, nie wiedziała czemu, ale usilnie próbowała go zatrzymać.
- Puszczaj ją zboczeńcu! - wrzasnął ktoś po drugiej stronie. 

Dalej nie słyszała nic. Doszedł do niej jeszcze widok odlatującego piętnaście metrów i obijającego się o zbroję blondyna o niebieskich oczach, gdy zemdlała.

* * *

- Proszę pani czy ona wyzdrowieje? - spytała dziewczyna o brązowych włosach.
- Spokojnie, Andromedo, nic jej nie będzie...
- Pani Pomfrey, a jakie jest prawdopodobieństwo, że dojdzie do siebie przed naborami do drużyny quidditcha?
- Cóż, panie Dołohow...
- Czy w ogóle będzie mogła grać?
- Alecto, moja droga...
- A i czy...
- Dosyć panie Carrow! - uniosła się. - Pacjentka musi mieć absolutny spokój! Więc jeśli się nie uspokoicie...
- Uspokoją, uspokoją... - mruknęła Bellatrix otwierając oczy.
- Bella! - pisnęła jej siostra i rzuciła jej się na szyję.
- Panno Black! PANNO BLACK! - krzyczała pielęgniarka na siłę odciągając trzynastolatkę od brunetki.
Gdy w końcu się ogarnęła, usiadła na stołku patrząc na nią z troską. Poppy wyszła z sali dając im piętnaście minut.
- Co się właściwie stało? - zapytała Bellatrix.
- Cóż... Z tego co nam wiadomo, to cały ten Yaxley próbował cię usilnie...
- To tylko tak wyglądało. - przerwała im.
- Nie wiesz co chciałam powiedzieć! - zaśmiała się Alecto.
- Mogę się domyślać. - wyszczerzyła zęby. - Ale on tak serio, to próbował odebrać mi to... - szepnęła wyciągając dłoń, w której do tej pory trzymała mały kryształ.
- Łau... - szepnął Amycus. - Co to właściwie jest?
- Tego nie wiem... Ale gdy to zobaczył to zrobił się jakiś dziki.
- To wyglądało jakby miał zamiar cię zmiażdżyć! - wybuchnął Antonin, który przez cały czas głaskał Bellę po ręce.
- Taaa... Dobrze, że ten pajac tam był. - mruknęła blondynka. - Inaczej nie wiadomo co on mógłby ci zrobić.
- Ej, tylko nie pajac! Uratowałem tyłek twojej przyjaciółce! Jesteśmy kwita.
- Mhm... - mruknęła wywracając oczyma.
- No tak!
- Tak sobie myśl...
- No tak! Dobrze mówię!
- Chciałbyś - prychnęła.
- Nie muszę chcieć, bo tak jest!
- Pff...
- Nie pffaj na mnie! - krzyknął i zepchnął ją z łóżka.
Wkurzona dobyła różdżki i...

- Dosyć! Przestańcie! - uniosła się Bellatrix. - Musicie mi pomóc... Nadal nie wiemy co z Cyzią.
Wszyscy zamilkli.
- Pomyślałam, że... Że ten kamień może mieć coś wspólnego z całą tą sprawą.
- Czytałam chyba coś o nim... A jeśli mnie pamięć nie myli to... On przypomina trochę brylant, który był umieszczony w lasce Slytherina. Niestety ta zniknęła razem z jego odejściem z Hogwartu. - mruknęła Andromeda.
- Cóż... Będziemy musieli ją znaleźć.
- Oszalałaś?! Wiesz jakie to może być niebezpieczne?! A ty potrzebujesz...
- Spokoju. - Dokończyła za nią pielęgniarka. - A teraz, gdy czas minął... Poproszę was o wyjście.
Cała gromada opuściła pomieszczenie, ale w głowie brunetki nadal tkwiła myśl o jej własnej siostrze, z którą z resztą... Nie wiadomo co się teraz dzieje... Czy nic jej nie jest... Nie torturują jej... Czy żyje.

* * *

W jej głowie myśli toczyły zaciętą walkę. Ocknęła się pół godziny temu i z biciem serca wyczekiwała przyjścia tego tyrana. Rozglądała się po sali. Betonowa podłoga, na której leżała związana dawała nieźle w kość, ściany z marmuru i szklany żyrandol. To wszystko co było w tym pomieszczeniu. w zasięgu jej wzroku. Czasem gdzieś w kącie rozlegał się odgłos zaczarowanego pianina. Teraz panowała absolutna cisza... Słyszała swój ciężki oddech. Zabawna sytuacja. Żadna z jej starszych sióstr nie przeżyła czegoś takiego jak ona... Martwią się o nią? Szukają jej? Miała taką nadzieję. Przecież tak po prawdzie była jeszcze dzieckiem... Trzaśnięcie drzwi. Wolne, zrównoważone kroki... Ktoś stał tuż nad nią.
- Nie udawaj. - syknął i kopnął ją.
Poczuła silny ból w lewym ramieniu. Odwróciła głowę w stronę chłopaka.
- Ciesz się, że zdjąłem ci tą opaskę z oczu.
- Nie mam z czego się cieszyć, muszę oglądać twoją pryszczatą gębę. - prychnęła, ale zaraz tego pożałowała. 
Zacisnęła oczy z bólu czując palenie w kolanie. 
- Odważna. Jesteś pewna, że nie powinnaś być w Gryffindorze?
Mimo wszystko parsknęła szyderczym śmiechem.
- Wątpię, ale chyba tiara upiła się sherry gdy ciebie przydzielała do domu.
I po raz kolejny ujrzała stróżkę krwi spływającą jej z kolana.
- Następnym razem nie będę taki miły.
- Wątpię. To już masz chyba wrodzone, Yaxley.
Dobył różdżki.
- Jesteś bystra, poznałaś moje nazwisko. Crucio! 
Jedenastolatka zaczęła zwijać się z bólu. Chłopak odwołał zaklęcie i spojrzał jej w zapłakane oczy.
- Jesteś równie bystra co Bellatrix. Ma szczęście, że przyszedł ten burak, bo by mnie popamiętała... Jestem ciekawy skąd miała ten kamień. Ach, jakim ja jestem dobrym aktorem... Teraz będzie pewna, że to klucz do ciebie, a wtedy... Zacznie się zabawa. - wyszczerzył zęby i wpadł w szaleńczy śmiech.
- Brzmisz jak moja babcia... - szepnęła Cyzia i zacisnęła zęby z bólu.
- Zobaczymy ile jeszcze wytrzymasz i czy JUTRO będziesz taka mądra. - prychnął. - Swoją drogą, ta twoja siostra nie jest taka brzydka... I całkiem ładnie pachnie. Jak się nie sprawdzi... Może Greyback się nią zainteresuje. - dodał i powolnym krokiem opuścił pomieszczenie.
Blondynka skuliła się w kącie myśląc. Jej siostra ma się sprawdzić... Ma wykonać coś ważnego... A jak nie to ją zabiją... Pocieszająca myśl... Westchnęła głośno. Zamknęła oczy. "Miejmy nadzieję, że to jednak nie będzie największy koszmar... Następnym razem poproszę tego kretyna o poduszkę, koc i ciepłą herbatę." - wzdrygnęła się i zasnęła.

~ ~ ~ 

No to jest chyba mój najdłuższy rozdział ^^ Może wam się spodoba <3 Liczę na szczere komentarze :D Czekam na opinie te pozytywne jak i negatywne :* Pozdrawiam!

19 komentarzy:

  1. JA nie mogę, dlaczego tak genialnie piszesz? <3
    Polubiłam Dołohowa *_*
    Pisz dalej ;) /Marta W.

    OdpowiedzUsuń
  2. Okej, zabieram się za czytanie!
    Ty się zawiodłaś? :< U mnie od kilku dni XV rozdział -> paigeshelley.blogspot.com
    I 2 komentarze! zawsze spoko.

    OdpowiedzUsuń
  3. Siedzę już pół minuty i zastanawiam się co napisać, ale nic nie mogę wymyślić...
    To jest niesamowite... MGD, kocham Cię, dziękuję, że dostarczasz mi rozrywki w postaci Twojego bloga.
    To wszystko na co mnie w tej chcwili stać, bo serio brak mi słów.
    Przeczytałam tak parę żeczy podobnych do tych z mojego bloga. :D
    http://luna-and-george-love-story.blogspot.com/
    No w każdym razie: BRAK MI SŁÓW po raz drugi. ♥
    -Wiktoria

    OdpowiedzUsuń
  4. Boski! Jestem zszokowana rozwojem akcji Dołohow,Yaxley kurde ty to masz pomysły czekam na następny rozdział i zapraszam do mnie na 3 rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Kiedy znajdą Cyzię zaczynam się niecierpliwić ;p. Ten Yaxley jest okropny, dlaczego on je tak traktuje? Co one mu zrobiły? A Cyzia naprawdę powinna być w Gryffindorze ;), jak na jedenastolatkę nieźle broni się przed swoim porywaczem ^^. Czekam na następne i życzę weny ;*.
    U mnie najnowszy pojawi się jutro. Niewiem czy czytasz, ale informuję ;p.
    Honeyed Girl.

    OdpowiedzUsuń
  6. A i dziękuję za dedykację ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Boże, mamo, boże.
    To mi tylko jest w głowie.
    Kobieto! Boję się o małą Cyzię :c WIEŹ ZRÓB ŻEBY JĄ ZNALEŹLI! BŁAGAM!
    Zgadzam się z Honeyed Girl, nieźle się broni jak na jedenastolatkę :3
    Rozdział jak najbardziej Ci się udał *_* ! Więcej <3
    "Czy słusznie trafiłaś do Slytherinu?"
    Pozdrawiam i życzę dużo weny,
    ~Miona

    OdpowiedzUsuń
  8. człowiecze co ja ci mogę powiedzieć, oprócz tego że jesteś geniusem. ^.^
    TO tak~ Dziękuje za dedykacje .♥ Jesteś niesamowita ! *______*
    ROzdział jest niesamowity. ! Bardzo podoba mi się początek :) ---> Jakoś trudno mi sobie wyobrazić taką rozstrzęsioną Belle. =)
    Długi, ale piękny <3 Hmm... Dziękuje za polecenie mojego bloga . ;33 Jeśli bede musiała czekać na rozdział 6 jakieś kilka dni tooo nie ręcze za siebie xDD CZekam na następny . ♥
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Uch... G E N I A L N E!!! : O
    Serio, aż kopara opada jak się czyta twoje opowiadania!! Kolejny raz powtarzam! KOCHAM TO JAK PISZESZ!!! <3 ;D
    I również polubiłam Dołohowa ;* ^^

    Już się niecierpliwię i czekam na następny rozdział!
    Pozdrowionka ;*

    OdpowiedzUsuń
  10. Ten rozdział jest BOSKI! Kocham Cię za tego bloga :* I dziękuje za dedyka ;) Biedna Cyzia :( I chyba domyślam się, w czym ma się sprawdzić Bellatrix, i nie jestem z tego powodu zbytnio zadowolona.
    Ale cóż, Twoja historia mnie już wciągnęła i to bezpowrotnie ;)
    Czekam na nn, mam nadzieję, że pojawi się niedługo ;)
    Pozdrawiam i życzę weny,
    Ness :*

    OdpowiedzUsuń
  11. świetny nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Niesamowite. Bardzo dobrze piszesz. Nawet więcej niż dobrze zareklamuje twojego bloga na mojej stronce na fejsbuku bo zasługujesz na większą liczbę fanów. Musisz pisać częściej, bo rośnie napięcie i dostaniesz ode mnie ochrzan jak będziesz dodawała posty tak rzadko
    ; D Podoba mi się to że akcję rozwinęłaś już w 3 rozdziale a jednocześnie trafiłaś w złoty środek. Nie mam zastrzeżeń do gramatyki czy samych pomysłów. Jeżeli chciałabyś wiedzieć co to za stronka to nazywa się Draco powinien być z Hermioną i koniec. Jedyna taka na fb. Życzę ci weny. Powodzenia
    PISZ CZĘŚCIEJ!

    OdpowiedzUsuń
  13. He he he zaczęłam lubić Dołohowa ;) Rozdział jak zawsze super!! Pozdrawiam i życzę weny ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Hmm... Rozdział naprawdę mi się podoba, ale Cyzia nie powinna zdradzać osoby, która ją prześladuje. Chociaż można się domyślić. <3

    OdpowiedzUsuń
  15. O rany ,przepraszam ,że dopiero teraz komentuję ,miałam problemy z dostępem do internetu :x. Notka świetna ,pojawia się coraz więcej tajemnic ,jestem ciekawa co będzie z Cyzią ,czuję ,że Bellatrix naprawdę się wścieknie i pokaże Yaxley'owi co potrafi. Życzę weny i czekam na nn ^^ ,przy okazji dzięki za dedyk :D

    OdpowiedzUsuń
  16. No witam, witam. Skończyłam czytać. ^.^
    Biedna, mała Cyzia, ale za to jaka odważna! Moja krew! Mam wgl. bardzo ważną sprawę, kiedyś tam Cyzia pytała się, co tiara przydziału mówiła Bellatrix, a ta powiedziala, że nie pamięta. Dlaczego okłamała Cyzię? Mogłabyś napisać, co wtedy mówiła jej tiara, czy to ma jakieś specjalne znaczenie w tej całej opowieści? :D
    A co do Yaxleya... Jakoś lubię takie wredne przystojne gnojki. Tak, ja.. Jestem dziwna. No, ale i tak mam nadzieję, ze Bella mu dokopie. Nie ma w nim krzty dobra, więc niech weźmie i wyjdzie. A Cyzia niech dalej mu tak zachodzi za skórę, a co xd
    Czekam na następny rozdział. ^.^
    Ach, no i zapraszam do mnie:
    granger-land.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  17. To było genialne! Najlepszy rozdział w historii, poprostu! Uwielbiam go, będę go czytała swoim dzieciom (jak będą trochę starsze ;D) Znów nie wiem co mam powiedzieć, zresztą widzę, że nie tylko ja. Jedyne słowa które mi się nasuwają: niesamowite, epickie, kosmiczne, fantastyczne, cuuuudowne, wyśmienite, boskie, idealne, pierwszorzędne, nie powtarzalne. Nie znam żadnej blogerki, która potrafiłby napisać ten rozdział lepiej od ciebie. Było wszystko: napięcie, charakterek belli, cyzi (wszystkich!), trochę przemocy, akcja, tajemnica, zagadka... I-d-e-a-ł! Poprzednie rozdziały to nic w porównaniu z tym! Rozwijasz się z każdym słowem, każdym przecinkiem, każdą kropką, każdym wykrzyknikiem!!! To było tak oszałamiająco wciągające, że każdą literę połykałam bardzo zachłannie, nie dławiąc się przy tym ani jednym błędem ortograficznym, ani jednym nie trafnym słowem - poprostu nic takiego tam nie było!
    Ten rozdział powinien ZDECYDOWANIE przejść do historii, a Rowling jakimś sposobem zostanie przezemnie zmuszona by to przeczytać i poprzeć moją opinię na temat tej notki.
    Jeśli nadal będziesz pisała tak dobrze, a nawet lepiej to ja tutaj chyba oszaleję z kosmiczności twej twórczości i nie odważę się skomentować tej sztuki w czystej postaci.
    Masz NIESAMOWICIE WIELKI dar do pisania, mam nadzieję, że NIGDY nie porzucisz tego sposobu wyrażania siebie.
    Od dzisiaj z stu procentową stanowczością stwierdzam, że gdybym mogła, oddałabym wiele by móc tak pisać i wzbudzać takie emocje w czytelnikach oraz, że gdy spotkałabym Cię na ulicy z pewnością prosiłabym o autograf!
    Co do dedykacji to mogę Ci za nią podziękować tym jednym zdaniem: To dla mnie zaszczyt wasza wysokość.
    ~ Lily Lou

    OdpowiedzUsuń