XII ~ "Serce przytłoczone ciemnością, nie da rady otworzyć oczu"
~ ~ ~
Bellatrix biegła jak szalona nie mogąc się zatrzymać. Nie przepadała za ciemnymi, długimi tunelami. Szczególnie, gdy musiała zdążyć z wiadomością. "Oby ON tam był!" - pomyślała wbiegając do ogromnej komnaty. Było w niej czarno nie licząc jednego kręgu światła na samym środku. Płonące pochodnie ustawione były w kole. Na podłodze narysowana była czaszka z rozwartą szczęką, z której wychodził wąż. Zaraz za tym ołtarzykiem stał ogromny fotel. Blada postać siedziała na nim obracając w palcach swoją różdżkę. Tom Riddle wstał i uśmiechnął się do niej. Jego twarz była jeszcze bardziej zmęczona niż ostatnim razem, gdy się spotkali, czarne włosy sterczały na wszystkie strony, a równe, biały zęby lśniły jeszcze bardziej złowrogo. Brunetka padła przed nim na twarz drżąc z podniecenia na całym ciele. Nareszcie była z nim sam na sam.
- Witaj, mój panie... - szepnęła cicho podnosząc ostrożnie wzrok.
- Nie obawiaj się, moja droga... Nic ci się tu nie stanie. Podnieś się. - odparł spokojnie.
Black wstała patrząc na niego z podziwem było to dla niej niesamowite przeżycie. A potem przypomniało jej się po co tam pobiegła.
- Panie... - zaczęła. - Twój plan jest narażony na niepowodzenie. Narcyza wraca w tej chwili do domu.
Jego twarz spochmurniała. Zmarszczył nos i przewrócił ręką stojak na świece.
- To niemożliwe. - burknął.
- Powóz już na nią czeka...
- CZEMU NIE POWIEDZIAŁAŚ O TYM WCZEŚNIEJ?! - ryknął.
Upadła ponownie na podłogę tym razem pod wpływem strachu. Zacisnęła usta i starała się nie rozpłakać.
- To wszystko przez nią... - szepnęła.
- PRZEZ KOGO?!
- ... przez Andromedę.
Voldemort spojrzał na nią z niedowierzaniem i uśmiechnął się złośliwie.
- Twoja głupia siostra słono za to zapłaci... Ale... Wszystko w swoim czasie.
Bellatrix przełknęła ślinę.
- Zapłaci?
- Tak... Zapłaci. A ty zostaniesz nagrodzona za swoją wierność, posłuszeństwo i... I szczerość oczywiście.
Coś błysnęło jej w oczach.
- Naprawdę? Ale... Jak?
Spojrzał na nią z kpiną, ale szybko zamaskował to skromnym uśmiechem.
- Bellatrix, będziesz najwspanialszą panią śmierciożerców jaką widziałem.
- Panią śmierciożerców? - wstrzymała oddech.
- Oczywiście, ale powtarzam... Wszystko w swoim czasie. - mruknął.
Zapatrzył się w ogień igrający na czubkach świec, a jego postać przybrała złowrogi wygląd.
- Daj mi rękę.
Bella wzdrygnęła się gwałtownie, jakby na te trzy słowa czekała od dawna. Uklękła przed Czarnym Panem i wyciągnęła dłoń. Riddle chwycił ją za przedramię i przejechał po nim długimi palcami.
- Jesteś już gotowa...
* * *
Narcyza odsunęła się od Lucjusza i uśmiechnęła się do niego niego smutno. Jej oczy pod wpływem płaczu zrobiły się bardzo duże i wyraziście niebieskie.
- Zmoczyłam ci szatę... - szepnęła wycierając powieki rogiem płaszcza.
Kąciki ust Malfoya uniosły się lekko w górę. Spojrzał na nią wzrokiem dodającym otuchy.
- Spokojnie, wszystko będzie dobrze.
Sam podszedł do niej i znowu ją przytulił. Zimowy chłód opatulał ich twarze, lodowaty podmuch rozwiewał włosy, a śnieg prószył na ubrania.
- Będziesz chory. - szepnęła.
Testrale zarżały cicho, co dało jej znak, że powinna kończyć już pożegnanie. Oddaliła się powolnym krokiem i postawiła nogę na stopniu powozu. Obróciła się jeszcze by pomachać chłopakowi i weszła do środka. Tam rozpłakała się na dobre. Opuszczała Hogwart. Miejsce, w którym była naprawdę szczęśliwa. Miała zmienić szkołę? Uczyć się w domu? Czekała ją tu taka przyszłość! Gdy dojechała na dworzec w Hogsmeade jej ciuchy wyglądały jakby przeżyły ulewę. Wysiadła taszcząc za sobą kufer. Po kilku minutach nadjechał pociąg. W tym roku Express Hogwart-Londyn nawiedza ją wcześniej. Zagryzła wargę i wpakowała się do pustego wagonu. Wyciągnęła paczkę żelków, które dostała wraz z ostatnią sową i zapatrzyła się w migające za oknem krajobrazy.
* * *
- MALFOY! Jak dobrze cię widzieć! - ciemnowłosy chłopak wpadł na blondyna chwytając go mocno za ramiona.
Ten wyszarpnął się trafiając dwunastolatka w pierś.
- No, no, no... James Potter. - prychnął. - Czego tu szukasz?
- Sensacji, kochany Lucku. - wyszczerzył zęby i otoczył go ramieniem. - Dawno nie słyszałem o dobrej historii miłosnej. Może za nią pojedziesz co? Już widzę nagłówki szkolnej gazety!
- Jesteś debilem. - odepchnął go i ruszył dalej korytarzem.
Gryfon nie dał za wygraną i pobiegł za nim.
- No weź, zgrywam się tylko. - uśmiechnął się. - Wiesz, że cię lubię, nie?
Malfoy zaśmiał się teatralnie i skręcił w stronę lochów.
- Słuchaj, Potter. Nie wiem o co ci chodzi, ale nie mam zamiaru włazić z tobą w żadne układy. Słyszałem jak się to kończy.
- Czyli jednak jestem sławny... - uśmiechnął się figlarsko. - No weź, to będzie tylko jednorazowy numer.
- Powiedziałem ci już, że nie.
- Oj no weź... Wiesz, że mogę rozgadać wszystkim o tobie i tej małej, nie?
- Wiesz, że mamy dopiero dwanaście lat i nikt ci nie uwierzy, nie?
- Nie.
- No to masz problem. - odparł i ruszył schodkami w stronę pokoju wspólnego.
- Czyli mogę im to powiedzieć? - zawołał za nim.
Zatrzymał się w półkroku i obrócił na pięcie. Westchnął cicho patrząc na czarnowłosego. Wrócił się i spojrzał mu zacięcie w oczy.
- Jaki znowu numer? - zapytał z rezygnacją.
- Wiedziałem, że się skusisz. - uśmiechnął się. - Ale musisz mi obiecać, że nikomu nie piśniesz ani słówka i nie wycofasz się. - uniósł brew.
- Obiecuję.
* * *
Felix siedział na parapecie przy klasie Flitwicka i czekał na Andromedę. Jego dziewczyna jak zwykle w weekendy załatwiała coś w sprawie gospodarstwa domowego. Nie powie, że nie było to irytujące, ale jak mus to mus. Wreszcie klamka poruszyła się i wypadła z niej brązowowłosa dziewczyna krzycząc głośno.
- CO ZA PAWIAN! - wrzasnęła i stanęła naprzeciw niego. - Nie da mi ponownie napisać wypracowania, a pomyliłam w nim jedno zaklęcie!
Zaśmiał się cicho chwytając ją za rękę.
- Nie martw się, na pewno wszystko będzie dobrze i i tak wypadniesz najlepiej.
Przytulił ją, a ona westchnęła cicho kładąc mu rękę na ramieniu.
- No i co, ale nie będzie perfekcyjnie...
- Jesteś perfekcyjna w każdym calu, więc nawet jak zrobisz coś nieperfekcyjnie, to z nie perfekcyjności wyjdzie nie perfekcyjna perfekcyjność czyli będzie perfekcyjnie.
- ... Czy ty słuchasz czasem tego co mówisz? - zaśmiała się schodząc z nim na dół.
- Nie wierzę, że ten czas tak szybko leci... - mruknął zmieniając temat.
- Taaak... Niedawno co było rozpoczęcie roku, a tu już za tydzień święta.
- Nasze wspólne święta. - uśmiechnął się chwytając ją za dłoń i uśmiechając się. - Zostajesz w Hogwarcie?
- Nie wiem... Pogadam jeszcze z rodzicami. Możliwe, że się zgodzą. - uśmiechnęła się stając naprzeciw niego. - Nie martw się, będzie dobrze. - i pocałowała go.
* * *
- UMIERAJ DEMONIE!!! - wrzasnął mały, gruby Gryfon wskakując na jasnowłosego chłopaka.
- PETTIGREW, ZŁAŹ ZE MNIE SPAŚLAKU!
Remus Lupin wyglądał jakby brakowało mu powietrza.
- NIE JESTEM DEMONEM! A ZA KARĘ PRZY NASTĘPNEJ PEŁNI CIĘ POGRYZĘ! - wrzasnął.
- Oj, Luniaczku, to że jesteś wilkołakiem nie upoważnia cię do straszenia innych. - uśmiechnął się Syriusz podrzucając małą piłeczkę.
- Jeszcze zobaczymy. - odparł wstając.
- Niedługo będziemy musieli założyć ci kaganiec. - zaśmiał się James wchodząc do pokoju.
Rozsiadł się wygodnie na fotelu popychając stopą kucającego Petera, który wywalił się na brzuch.
- I jak? - zapytał go Syriusz szczerząc zęby.
- Zgodził się. - uśmiechnął się. - Lucjusz Malfoy weźmie udział w naszej małej akcji. A jak już pozbawimy Slughorna tych jego wkurzających baczków... i połowy włosów to będziemy mogli mu podziękować.
- A jak on niby ma się w tym przydać?
- Glizdku, ty się nie mieszaj. Ty robisz za odkurzacz. Gdzieś tam powinny być resztki moich chrupek serowych, zjedz je sobie.
- Okej! - odparł wyraźnie zadowolony padając plackiem na podłogę.
- Żałosne... - mruknął Lupin wstając. - Myślicie, że będzie można zwędzić coś z jego gabinetu jak już go ogolimy?
Syriusz gwizdnął.
- Luniaczku, ty?
Remus przewrócił oczami.
- Daj spokój. Przecież doskonale wiesz, że potrzebuję eliksiru. Może wtedy nie będę próbował odgryźć komuś głowy w trakcie pełni. - uśmiechnął się.
- Przydałoby się. Gdy zamieniam się w jelenia nie lubię, gdy ktoś zjada moje rogi. - mruknął James masując sobie głowę.
Peter zaśmiał się wynurzając brudną twarz z kołdry Jamesa.
- Ej, on chodzi z moją kuzynką, nie? - zapytał Syriusz łapiąc piłkę w ręce i chowając ją do szafki.
- Nie, nie chodzi... Ale chyba mu się podoba. Z resztą czy ja wiem? On nie lubi plotek, w zeszłym roku jak poszło, że śpi z misiem miał wstyd do końca szkoły. Myślę, że po prostu dba o reputację...
- Najważniejsze, że pomoże nam ogolić tego zgreda. - odparł - A jak przyczepi się do mojej kuzynki to ma w dziób. Po Andromedzie ona jest moją ulubioną osobą z rodziny. - uśmiechnął się.
- Pamiętaj, że teraz mieszkasz u mnie i jesteś moją rodziną. - mruknął Potter.
- No dobra, no to trzecią ulubioną. - odparł i rzucił w niego poduszką.
- Po co tak w ogóle chcemy ogolić Slughorna? - spytał Peter wydłubując czipsy z zębów.
- Za ten ostatni sprawdzian. - mruknął Lupin.
- Popieram! - wrzasnął Syriusz rzucając się na fotel Jamesa.
* * *
- Wróciłam do domu... - zawołała bez entuzjazmu Cyzia wchodząc do środka i rzucając bagaż w korytarzu.
- I bardzo dobrze, kochanie. - odparł ojciec zabierając kufer na górę.
- Szkoda, że mnie nie odebraliście. - mruknęła.
- Zapomnieliśmy o tobie! Nawet nie wiesz ile teraz się dzieje! - krzyknęła jej mama uśmiechając się. - Przynajmniej teraz będziesz mogła nam pomóc organizować ślub twojej cioci!
- Juhu...
Narcyza spochmurniała i natychmiast pobiegła do swojego pokoju. Jej mama ma rację... Wszystko czego jej teraz trzeba to ślub. Bo najważniejsze jest wsparcie rodziców.
~ ~ ~
... NIE LUBIĘ TEGO ROZDZIAŁU! Nie podoba mi się... Ale wstawiam, bo powinnam wstawić :P W ogóle weny nie mam na nic :// Nie wiem co tu dalej pisać, mam pewien zarys, ale jakichś konkretnych akcji zero :(( Pytanie : NA KTÓRYM ROZDZIALE SKOŃCZYĆ PISANIE? :33 Czekam na wasze odpowiedzi :*
NN na moim nowym blogu o herosach :D <KLIK>
PRZECZYTAŁEŚ => SKOMENTUJ :* To dla mnie bardzo wiele znaczy :D
Pozdrawiam! :*